Kiedyś potrafiłeś rzucić się na piłkę w meczu siatkówki, zatańczyć do rana i jeszcze w niedzielę skosić trawnik bez jęknięcia. A dziś? Odkręcisz słoik z ogórkami i już „coś strzeliło w barku”. Spoglądasz na telefon i po 10 minutach szyja protestuje, jakbyś przez tydzień spał w autobusie. Co się dzieje? Czy to już „ten wiek”? I czy jest na to jakaś rada (oprócz unikania ogórków konserwowych)? Na szczęście – tak. Fizjoterapia przychodzi z pomocą!

Z wiekiem nasze ciało niekoniecznie się starzeje – ono po prostu robi się… wygodniejsze. Mięśnie stają się mniej elastyczne, stawy mniej entuzjastyczne, a więzadła bardziej drażliwe. I kiedy nie dbamy o regularny ruch, regenerację czy postawę, nasz układ ruchu zaczyna przypominać biurko po 15 latach pracy – niby działa, ale coś zgrzyta, coś nie domyka i wszystko się chwieje.

Do tego dochodzi codzienność. Nowoczesne życie nie wymaga od nas już wspinania się po drzewach (chyba że dzieci wrzuciły tam telefon), ale za to codziennie wykonujemy mikroruchy, które potrafią być zdradliwe. Przykłady?

  • Odkręcanie słoika – dynamiczne, skrętne obciążenie, które może zaskoczyć nadgarstek lub bark. Czasem kończy się bardziej wizytą u fizjoterapeuty niż udanym śniadaniem.

  • Scrollowanie telefonu w łóżku – szyja w pozycji „łabędzia zmartwionego życiem”, napięcie karku rośnie z każdym memem. Efekt? Ból, który nie znika, nawet po porannej kawie.

  • Sięgnięcie po pilot pod kanapą – niby proste, ale kiedy robisz to jak akrobata cyrkowy, lędźwie mogą się obrazić na cały dzień.

  • Siedzenie – tak, zwykłe siedzenie. W jednej pozycji. Przez kilka godzin. Plecy nie zostały stworzone do tego trybu i często się buntują.

I nie, to nie znaczy, że jesteśmy „za starzy”. To znaczy, że ciało wysyła sygnały: „Halo! Może trochę o mnie zadbasz?”

Tu właśnie pojawia się fizjoterapia – nie tylko wtedy, gdy „coś strzeli”, ale też profilaktycznie. Fizjoterapeuta potrafi spojrzeć na nasz ruch, postawę i codzienne nawyki jak detektyw, który rozwiązuje sprawę tajemniczego bólu przy ziewaniu. Uczy, jak się rozciągać bez kontuzji, jak wzmacniać mięśnie bez siłowni i jak żyć tak, żeby nie bać się skarpetek leżących na podłodze (bo trzeba się po nie schylić!).

Nie ma w tym żadnej magii – fizjoterapia to po prostu mądre podejście do ciała, które, jeśli dobrze o nie zadbamy, odwdzięczy się lojalną współpracą przez kolejne dekady.

Więc jeśli czujesz, że „coś strzyka”, „coś ciągnie”, a nawet „coś robi klik przy kichaniu” – nie czekaj, aż się pogorszy. Odwiedź fizjoterapeutę. On naprawdę widział już wszystko i nie będzie zszokowany, że kontuzjowałeś się, odpinając pasy bezpieczeństwa.

Pamiętaj – z wiekiem nie musimy rezygnować z aktywności. Musimy tylko trochę bardziej współpracować ze swoim ciałem. I może… używać otwieracza do słoików.